JOLANTA SEROCKA COACHING ENJOY BEING YOURSELF·PONIEDZIAŁEK, 22 LIPCA 2019·14 WYWIAD Z EZO ONEIR Z CYKLU “PRACUJĘ Z PASJĄ”
Jola – Ezo, jakie były Twoje wyobrażenia na temat swojej dorosłości w dzieciństwie? Kim chciałaś być?
Ezo Oneir – Byłam ciekawym typem dziecka. Spokojna, lubiąca samotność w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Słuchałam płyt z bajkami, czytałam i pisałam opowiadania. Przerwy w szkole spędzałam w bibliotece, gdzie jako wolontariusz porządkowałam książki według alfabetu na półkach. Uwielbiałam pobudzać swoją wyobraźnię. Bardzo szybko też, bo w wieku 5 lat, dostałam pierwszy aparat fotograficzny.Można powiedzieć, że miałam od samego początku wszystkie odpowiedzi. Brakowało mi natomiast wyobrażeń co do dorosłości. To było zbyt odległe, nienamacalne. Jedyne, co pamiętam, to to, że zawsze miałam ambicje. To opis mojego dzieciństwa z pozytywnej, spokojnej strony. Ze strony, z jakiej postanowiłam dzieciństwo przetransformować na swoją korzyść.Fakty, których skutkiem było to, co napisałam powyżej nie są już tak optymistyczne. Przede wszystkim byłam nieakceptowana przez rówieśników. Gnębiono mnie codziennie i w każdej sytuacji, z rzucaniem we mnie kamieniami włącznie. Były wyzwiska, rękoczyny. Wszystkiemu winne były rude włosy.
Jola – O czym marzyła rudowłosa dziewczynka, która, mieszkając np. w Irlandii, nie wzbudzałaby takich negatywnych reakcji z powodu koloru swoich włosów?
Ezo Oneir – Marzyłam o fotografowaniu i opowiadaniu historii. Nie miałam w głowie wyobrażenia, w jaki sposób będę to robić jak dorosnę. To po prostu we mnie było. Jednocześnie nie byłam świadoma niesprawiedliwości. Nie znałam innych zachowań, więc brałam to za normę i po prostu chroniłam się w taki sposób, jaki przychodził mi do głowy. Dookoła mnie gnębiono mnóstwo dzieciaków. Jednego za okulary, drugiego za to, że był gruby itd. Moje marzenia stały się dla mnie motorem napędowym. Nachodziły mnie myśli, żeby im wszystkim pokazać, że ten „trędowaty rudzielec” jeszcze przegoni swoich prześladowców we wszystkim. Ale nie było we mnie takich uczuć jak zemsta.Po latach spotykam tych, którzy mnie tak traktowali. Dziewczyna ze starszej klasy, wielokrotna inicjatorka linczu na mnie, wciąż powtarzała: „Ej, młoda, włosy ci się palą”. Obecnie została fryzjerką i farbuje się… na rudo. Piękna ironia losu. Gdy pracowałam w banku, przyszedł do mnie mój największy prześladowca z zamiarem założenia konta bankowego. W tamtym czasie farbowałam się na jasny blond. Flirtował ze mną. Nie wytrzymałam i zapytałam, czy naprawdę mnie nie pamięta. Zrobił duże oczy i zbladł. Wykrztusił tylko: „Przepraszam, wie pani… dzieciaki są głupie”. To mi odczarowało wszystko.Obecnie rude dzieci są uwielbiane przez wszelkiego rodzaju plenery fotograficzne. Gdybym dzisiaj była dzieckiem, pewnie bym pozowała i miała najpiękniejsze zdjęcia. Cieszę się, że świat idzie do przodu.
Jola – Poszłaś za swoimi marzeniami?
Ezo Oneir – Lubiłam się uczyć. Nie byłam typem „kujona”, chociaż wielu mnie za takiego postrzegało. Gdy po skończeniu podstawówki zobaczyłam, jakie szkoły mam do dyspozycji w Bydgoszczy, wybór był oczywisty. Podjęłam naukę w technikum fotograficznym. To był piękny okres w moim życiu. Jedno pozostało bez zmian – gnębienie. Tym razem przez polonistkę, która pod przykrywką „zrobienia ze mnie ludzi” pytała mnie praktycznie na każdej lekcji na ocenę. Zawsze mnie, sporadycznie innych. Pisałam lepiej od pozostałych uczniów i w przeciwieństwie do nich nie ściągałam. Ściągacze nawet nie kryli się z tym, że korzystają z kilometrowych, niedyskretnych ściąg. Dostawali czwórki, piątki. Moją najwyższą oceną była zawsze trójka. Na jednej z lekcji przelała się czara goryczy, bo dostałam aż cztery jedynki. Skończyło się na rozmowie z dyrekcją.Z jednej strony poszłam więc w stronę marzeń dotyczących fotografii, z drugiej strony to, co otrzymałam od polonistki na długo zabiło moją miłość do pisania. Wciąż kochałam pisać, ale już tego nie robiłam.
Jola – Kiedy się zorientowałaś, że coś w Twoim życiu poszło nie tak jak powinno?
Ezo Oneir – Kiedy byłam pod koniec technikum, zaczęłam odczuwać strach. Pierwszy raz zaczęłam obawiać się, że moje życie nie potoczy się dobrze. Moje obawy były związane z tym, co zaobserwowałam. Trzeba zaznaczyć, iż w latach, kiedy kończyłam szkołę średnią nikt nas nie wspierał w dalszej drodze w żaden sposób. Teraz są biura karier, kampanie informacyjne dotyczące możliwości wyboru dalszej kariery, specjalne kursy, pogadanki, szkolenia. Obecnie robi się wszystko, aby uczniowie poczuli wsparcie. W tamtym czasie nikt nie mówił, co będzie, kiedy skończę szkołę.Punktów fotograficznych było na terenie miasta niewiele. Miały lata praktyki i nikt nie potrzebował nowych pracowników. Nas, uczniów, niechętnie przyjmowano na praktyki, a te i tak często kończyły się na czynnościach „przynieś, podaj, pozamiataj”. Co i w jaki sposób miałabym robić z fotografią, którą kochałam ponad wszystko? Nie było lekcji o przedsiębiorczości i o tym, jak założyć firmę. Dało się też słyszeć od właścicieli tzw. fotolabów, że nadchodzi koniec. To był koniec ery fotografii analogowej. Nikt, z ludźmi z branży włącznie, nie wiedział absolutnie nic o przyszłości. Przyszłość więc zaczęła jawić mi się jako czarna otchłań. Rodzice nie potrafili mi pomóc – oboje pracowali na etatach i tylko taki rodzaj zatrudnienia uważali za najbezpieczniejszy. Byłam w tym sama.
Jola – Co z tym zrobiłaś?
Ezo Oneir – Postanowiłam zapomnieć o fotografii. Postanowiłam odłożyć ją na najwyższą półkę jako coś niespełnionego, ukochanego, niemającego racji bytu. Poszłam na studia, przy okazji załapując pierwszą pracę na umowę zlecenie za marne grosze w punkcie kredytowym w supermarkecie. Grafik był elastyczny, więc zajęcie okazało się idealne dla studentki. Potem już jakoś poszło.Pierwsza działalność gospodarcza i złote czasy powstania OFE. Łatwe pieniądze i pierwsze doświadczenia w bezpośredniej sprzedaży. Za jakiś czas postanowiłam zdobyć tę wymarzoną przez moich rodziców „umowę o pracę”. Udało się w ING Banku za pierwszym podejściem. Tam przepracowałam kilka lat, ostatecznie awansując na dyrektora oddziału. Odeszłam po restrukturyzacji i rozpoczęłam pracę w kolejnej korporacji, tym razem związanej z ubezpieczeniami. Byłam menedżerem odpowiedzialnym za wyniki sprzedażowe kilkudziesięciu agencji ubezpieczeniowych, agentów wyłącznych i multiagentów. Jednym słowem kariera bizneswoman i dobre zarobki, ale brak jakiegokolwiek życia i innych celów. Stałam się trybikiem w machinie, która pochłaniała cały mój czas. Oddałam się w najem i nie zauważyłam, iż utraciłam przy tym siebie. Dzisiaj żartuję, że te wszystkie awanse nie były z ambicji, ale ze strachu. Bo wciąż widziałam tylko tę czarną dziurę. Jej obraz pozostawał mi w głowie, czegokolwiek bym nie zrobiła.
Jola – Jakie były Twoje kolejne kroki?
Ezo Oneir – Wydarzyła się w moim życiu tragedia. Zaczęło się od tego, że dookoła zaczęli umierać ludzie. Zaczęli umierać… z przepracowania. Najpierw zmarł mój przyjaciel, który z powodu pracy zaniedbał badania i pękł mu tętniak. Był osobą zawsze na posterunku, nigdy nie brał zwolnień lekarskich i perfekcyjnie wykonywał swoje obowiązki. Kilka miesięcy przed tym zdarzeniem bardzo dużo pracował. Wykańczało go to i chciał coś zmienić. Wtedy też pierwszy raz zaczęliśmy nieśmiało rozmawiać o tym, żeby zająć się naszymi pasjami. Był tancerzem klasy A. Za jego namową kupiłam fotograficzny sprzęt studyjny i zaczęłam przypominać sobie swoją pasję na nowo. Uczyłam się od nowa fotografii, robiąc mu portrety. Kilka miesięcy później zmarł.Adoptowałam jego kotkę i na rok popadłam w depresję. Podniosłam się na tyle, żeby rozpocząć studia graficzne na Uniwersytecie Łódzkim. Resztkami sił godziłam je z pracą w ostatniej korporacji i wychowywaniem córki, która potrzebowała wiele uwagi ze względu na problemy zdrowotne. Dzisiaj nie wiem, jakim cudem zdołałam to zrobić. Byłam niewyspana, kazano mi jeździć autem i w tym samym momencie być dostępną pod wszystkimi możliwymi urządzeniami mobilnymi. Miałam natychmiast odpisywać na maile, natychmiast odbierać telefony i wprowadzać notatki do systemu sprzedażowego. Robiłam to wszystko, jadąc samochodem pod groźbą utraty pracy. I wtedy firmowa trenerka, wracająca w nocy z ciężkiego szkolenia, wjechała pod ciężarówkę. Dostała zawału z przepracowania. Gdy zaczęłam zbierać na swoją głowę pretensje o to, że jeden z agentów wyłudza odszkodowania od firmy, jeszcze w tym samym dniu przeszłam załamanie nerwowe. W chwilach największej rozpaczy widziałam przed sobą obrazy z przeszłości. Siebie w technikum wychodzącą z ciemni. Siebie piszącą opowiadania. Przepłakałam wiele tygodni. Z początku myślałam, że opłakuję śmierć samej siebie i swoich marzeń. Potem postanowiłam wstać i zmierzyć się z demonami, na które nie miałam siły, gdy byłam młodsza. Po pół roku nastąpił czas na „skok w czarną otchłań”. Tak nazywam budowanie wszystkiego od nowa.
Jola – Co Ci pozwoliło wyjść z czarnej otchłani, zbudować wszystko od nowa?
Ezo Oneir – Kilka dni po śmierci przyjaciela miałam wizję. Szłam ulicą Gdańską [w Bydgoszczy] do piekarni. Byłam zdruzgotana. Pomyślałam o tragedii, która się wydarzyła i nagle poczułam gorąco w splocie słonecznym. Zgiełk ulicy umilkł, zniknęły moje negatywne myśli, a moje serce rozświetlił blask i takie poczucie szczęścia, że stanęłam zaczarowana. Czułam jedynie szczęście. Czas się zatrzymał. Ludzie i ulica wydawali mi się makietą, jak dekoracja w teatrze. Poczułam, że na skutek tego, czego doświadczam, przewartościowuje się mój cały sposób myślenia. Nie miały znaczenia ludzkie słabości. Wszystko było doskonałe, piękne.W tym momencie zyskałam przekonanie, iż strach jest niepotrzebny i to on mnie blokuje. Usłyszałam w głowie głos mojego przyjaciela: „Nic nie ma znaczenia”. Zrozumiałam przekaz. Nic nie ma znaczenia, jakie tutaj, na ziemi, rzeczom nadajemy. Tej nocy we śnie oprowadzał mnie po dziwnej krainie. Widziałam nieznane barwy i przestrzenie. Tęsknię do tamtego miejsca – odczuwałam tam tylko miłość i mogłam spojrzeć „z góry” na ziemską egzystencję. Obudziłam się już innym człowiekiem. Czy dane mi było doświadczyć absolutu? Uważam, że tak. Rano podjęłam decyzję: nie mam czasu na strach, bo on jest iluzją.
Jola – Obecnie zajmujesz się… No właśnie – sporo tych ról zawodowych. Co i jak przetransformowałaś w swoją siłę?
Ezo Oneir – Mam dwa filary: pisanie i fotografię. Tak było od samego początku, ale na kilkanaście lat ze strachu o tym nie myślałam. Myślę jednak, że musiałam przejść przez te wszystkie korporacyjne historie po to, aby teraz umiejętnie zarządzać własnym biznesem.Oprócz tego, że jestem artystką, mam też własną firmę. Poza tym jestem prezesem fundacji artystycznej, wykładowcą oraz prowadzącym warsztaty wyzwalania kreatywności. Napisałam i wydałam dwie powieści. Pierwszą osobiście wręczyłam z dedykacją mojej polonistce z technikum. Nie czuję żalu. Może to jakiś rodzaj syndromu sztokholmskiego, ale naprawdę w głębi duszy uważam, iż wiele jej zawdzięczam – to, że jestem silna, nie boję się konfrontacji i hejtu. Takie rzeczy pochodzą z naszych trudnych doświadczeń. Posiadam niepowtarzalny, fotograficzny styl, który – jak twierdzą inni – jest rozpoznawalny bez podpisu. To ogromny komplement, bo oznacza, iż nikogo nie kopiuję, a to, co powstaje spod mojej ręki, jest unikalne.
Jola – Ezo, w moim odbiorze ta unikalność dotyczy nie tylko Twoich fotografii, ale i książek. Obie zawierają opowieści o ludziach z krwi i kości, a jednak będących poza rzeczywistością. Skąd u Ciebie ta „poza – rzeczywistość”?
Ezo Oneir – Od tego pytania włosy zjeżyły mi się na głowie. Właśnie uzmysłowiłam sobie, że ukazuję w swojej twórczości przestrzenie, po których oprowadzał mnie mój przyjaciel… W tamtej sekundzie na ulicy Gdańskiej i potem, we śnie, zatarły mi się granice światów. Tęsknię do szczęśliwości, którą TAM odczuwałam. Wiele jest na ten temat książek – o tym, jak ktoś przeżył śmierć kliniczną. Ludzie opisują ten stan dokładnie tak samo, jak ja to odczułam. Jestem poza rzeczywistością od tamtej chwili i ilekroć za gardło chwyta mnie strach, przypominam sobie tamto wydarzenie.
Jola – Gdybyś mogła coś zmienić w swojej drodze – co by to było?
Ezo Oneir – To oczyszczające uczucie, ale naprawdę nic. Wszystko, co przeżyłam, kogo spotkałam i czego doświadczyłam ukształtowało mnie na osobę, jaką jestem teraz. Wiem, że to stwierdzenie często się powtarza i staje się banalne, ale dokładnie tak czuję. Jestem wszystkimi moimi przeżyciami, które przetransformowałam w siłę i doświadczenie, z którego czerpię.
Jola – Co jest dla Ciebie w życiu najważniejsze?
Ezo Oneir – Odwaga w wyrażaniu siebie. Wolność wyboru. Siła płynąca z doświadczenia. Miłość do ludzi i samej siebie. Kiedyś usłyszałam pewne stwierdzenie, które na tamten czas wydawało mi się puste. Dotyczyło sensu życia i brzmiało tak: „Celem życia jest wybaczenie sobie i innym, pokochanie siebie i innych”. Wielu ludzi nie jest w stanie sobie przez wiele lat wybaczyć. Czego? Błędów przeszłości, słabości, tego „co by było gdyby”. Tymczasem uważam, że trzeba stanąć przed lustrem i w końcu odpieprzyć się od siebie. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale mądrze prawi!
Jola – Zdaje się, że prof. Osiatyński, konstytucjonalista. Cytat z jego wywiadu dla „Gazety Wyborczej” krąży po Internecie. Dobrze, że krąży z pożytkiem dla nas wszystkich. Ezo, a z czego jesteś najbardziej dumna?
Ezo Oneir – Z tego, że odważyłam się wrócić do początków. Zdjęłam marzenia z najwyższej półki i je zrealizowałam. Zrezygnowałam z blondu i zapuściłam z powrotem rude loki. Pożegnałam demony przeszłości w postaci prześladowców i stawiłam czoło czarnej otchłani z jej demonami, odrzucając strach przed tym, co będzie. Mam zaufanie do Boga. Skoro zostałam obdarowana talentami i pragnieniem ich realizacji, to nie sądzę, aby kazał mi za to umierać z głodu.
Jola- Jakie są Twoje najbliższe artystyczne plany?
Ezo Oneir – Wolę je najpierw zrealizować, bo z doświadczenia nie chwalę dnia przed zachodem słońca. Jedno co mogę wyznać na pewno – zamierzam w najbliższych miesiącach wydać trzecią część trylogii i zamknąć ten rozdział życia, o którym opowiada. Mam też dużo projektów wykorzystujących moją artystyczną wizję dla czynienia dobra (dzieci z oddziałów onkologicznych, samotne matki). Uwielbiam pomagać i w chętnie wchodzę w takie zadania.
Jola – Jakiej rady udzieliłabyś młodym ludziom, którzy nie wiedzą, co chcą robić w życiu, a jakiej tym, którzy są na życiowym zakręcie?
Ezo Oneir – Myślę, że cała moja historia jest odpowiedzią na to pytanie. Nie powiem, że nie należy się bać. Gdy się boisz i na coś nie jesteś gotowy, dobre słowo nie sprawi, że nagle stanie się cud i na drugi dzień pozbędziesz się strachu. Strach ma źródło w Tobie i wynika z bardzo delikatnych kwestii. To, że ja rzuciłam wszystko i postanowiłam budować od nowa życie po 30-tce nie oznacza, iż komuś innemu przyniesie to szczęście. Przyjdzie taki czas, kiedy doświadczenie i samoświadomość odpowiedzą Wam na pytanie, co jest najlepsze dla Was. Jeżeli nie macie sprecyzowanych zainteresowań – doświadczajcie, próbujcie, podróżujcie. Życiowe zakręty niosą niespodzianki, ale wiele z nich da się przetransformować w swoją późniejszą siłę. Bądźcie dla siebie wyrozumiali i dobrzy. Nie pozwólcie sobie tonąć w morzu winy za to, że na ten moment nie znacie jakiejś istotnej odpowiedzi. To wszystko ma głębszy sens.
Jola – Ezo Oneir, bardzo Ci dziękuję za tę ważną rozmowę.
Ezo Oneir – Ja również dziękuję za rozmowę i pytania, które uzmysłowiły mi ważne dla mnie rzeczy.
Zapraszam do lektury cyklu wywiadów „Pracuję z pasją”!Już dziś polub fanpage Jolanta Serocka Coaching ENJOY BEING YOURSELF, aby być na bieżąco
https://www.facebook.com/serockajolanta/www.jolantaserocka.pl
Ezo Oneir – Artystka wizualna, fotograficzka, powieściopisarka (Burze na Słońcu, Imperium Lilith, Transformacja Cienia), kreatorka marki Poza Rzeczywistością, wykładowczyni, twórczyni warsztatów wyzwalania kreatywności, założycielka i prezes zarządu fundacji artystycznej Przestrzeń WariaNtów.Pseudonim artystyczny pochodzi od słów określających jej twórczość: ezoteryki i oniryzmu. Fotografia stanowi dla niej szkic do ukazania oblicza modeli jako zjaw sennych. Sięga po inspirację do innych wymiarów i galaktyk łącząc oniryczną baśń i wizualizację podróży duchowych. W powieściach porusza kwestie wyborów ludzkich, wyłamywania się ze schematów społecznych, bolesnego doświadczania i losu człowieka. W jej twórczości światy przenikają się i tworzą surrealistyczną mieszankę myśli, wizji i przeżyć duchowych. Bohaterowie są zagubieni, samotni i poszukujący swojej drogi. Ukazuje rzeczywistość jako jeden z wielu przenikających się wariantów. Ezo jest bowiem od lat zwolenniczką systemu pojęć bazujących na swobodnej interpretacji naukowych tez, w tym wieloświatów i transerfingu rzeczywistości (tzw. filozofia kwantowa) oraz psychologii głębi C.G.Junga.